Jeden krok do przodu, dwa do tyłu.

Siedzę ze słuchawkami na głowie, prosto do mojej głowy płyną odgłosy „świtu i ptaków”, chwilę wcześniej płyną „strumyk w lesie i ptaki” ale zaczęło chcieć mi się siku i zrezygnowałam ze strumyka. Podobno odgłosy natury przed snem działają niezwykle kojąco na ciało i duszę, wyciszają zmysły i rozum. Mi tego potrzeba bardzo.

 

To, że za dużo myślę, wiem nie od dzisiaj, a nawet nie od wczoraj. Chyba powinnam stworzyć jakiś własny prąd filozoficzny albo opatentować nową chorobę… Nazwałabym ją nadmyślenizm patologiczny. Ale cóż, z myślenia raczej wyleczyć się nie da. Więc myślę i sobie wymyślam różne rzeczy niestworzone, które w większości przypadków w sferze myśli pozostaną.

 

O, skończył się „świt”, następna na liście jest burza poprzedzona deszczem. Słucham, choć trochę wzbudza to we mnie tęsknotę za latem. I…niepokojące trochę te grzmoty.

 

Podjęłam ostatnio pewną decyzję. Wydawało mi się, że ostatecznie. Postawiłam na spełnienie jednego, całkiem sporego, marzenia. Jego realizacja odmieni bardzo moje życie. Jeśli się nie zdecyduję natomiast, uszczęśliwię niemalże resztę świata. I bądź tu człowieku mądry… (Nie mogę słuchać tej burzy, przestrasza mnie każdy grzmot i muszę literówki poprawiać ciągle. Niech już będzie ten strumyk w lesie…) No i bądź mądry człowieku i odgadnij gdzie jest granica. Jak daleko można posunąć się w spełnianiu swoich marzeń aby nie pójść za daleko i nie realizować planu kosztem innych. Już byłam pewna, było mi dobrze z myślą, że tak naprawdę pierwszy raz podjęłam samodzielnie bardzo ważną decyzję, że postawiłam na swoim. I już nie jest mi dobrze. Już teraz mnie to dręczy, wierci dziurę w brzuchu.

A ja tylko chcę spróbować i żałować jeśli się nie uda. I móc powiedzieć „Mieliście rację, ale ja byłam głupia i uparta. Ale spróbowałam i teraz wiem”. Muszę wybrać – żałować, gdy się nie uda czy żałować, że nie spróbowałam. Z moim nadmyślenizmem mogę się do końca życia (o ile tak długo będę przy zdrowych zmysłach) zastanawiać jakby było, gdybym spróbowała.

 

„Dorosłość”, czy jak to nazwać, jest do bani. Trzeba podejmować trudne decyzje, w poplątany sposób nawiązywać kontakty z facetami (zamiast powiedzieć, jak w podstawówce, kolesiowi „podobasz mi się, będziesz moim chłopakiem?” trzeba wymyślać jakieś cuda wianki byle tylko myślał, że cię nie obchodzi) i brać pełną odpowiedzialność za swoje działania.

 

Okazuje się, że Internet ma mnie na dzisiaj dosyć albo się obraził, więc notkę zapisuję i dodam jak tylko się odobrazi. Tymczasem idę do łóżka wraz moją filozofią i spuchniętą głową.

 

Życzę Wam spokojnych nocy, tylko w miłym towarzystwie – np. odgłosów natury (burzy nie polecam).

 

2 Komentarze

Filed under Szuflada.

2 responses to “Jeden krok do przodu, dwa do tyłu.

  1. Yo

    Ponoć częściej żałujemy tego czego nie zrobiliśmy, niż tego, co zrobiliśmy.

    Pozdrawiam

  2. M.

    Zamieszanie, zamieszanie….
    Przemyślenie, przemyślenie….
    Ekstra tekst- odważny.

Dodaj komentarz